17 listopada 2011

Taki był oto

Wprawdzie rok kalendarzowy jeszcze się nie skończył, ale mam już za sobą kolejny sezon (a nowy zacznie się właściwie jeszcze przed końcem roku), postanowiłem zatem pokusić się o małe podsumowanie. Pierwszego stycznia nakreśliłem sobie pewne cele - z perspektywy czasu można spojrzeć, które udało się osiągną, które nie i dlaczego tak albo nie.

1. Trail/5 km (styczeń/luty)
Totalne porażka czyli trudne roku początki. Jeśli chodzi o II GP Poznania padło na mnie jakieś fatum - nie udało mi się pobiec ani w styczniu, ani w lutym, ani też w żadnym innym z wyjątkiem ostatniego (majowego, personal best na osłodę) oraz pierwszego (czyli listopadowego). Wyszło zatem na to, że pobiegłem dwa razy - pierwszy i ostatni... Najbardziej żałuję tego, że ostatecznie (czemu trudno się dziwić) nie zostałem sklasyfikowany. Może w trzeciej edycji będzie lepiej.

2. 10 km (marzec)
Mój drugi udział w Maniackiej zakończył się podwójnym sukcesem. Znowu udało się pobiec razem z moim tatą, a ja ustanowiłem nową (wciąż aktualną) życiówkę: 0:45:40.


3. Maraton (kwiecień)
Maraton wiosenny zgodnie z planem - przybiegłem na granicy czterech godzin. Na granicy, tzn. czas brutto był cztery sekundy powyżej, ale czas netto już prawie pół minuty poniżej. Po raz pierwszy udało mi się przebiec cały dystans (bez przechodzenia do marszu), a na drugi dzień byłem tylko trochę obolałe (nie chodziło mi po łowie parkowanie na miejscach dla niepełnosprawnych).
W Półmaratonie Poznańskim ostatecznie nie pobiegłem - nie chciałem ryzykować na tydzień przed Dębnęm, poza tym i tak miałem poobcierane pięty...

4. Sztafeta (maj)
Tutaj sukces na wielu polach! Po pierwsze udało się stworzyć fantastyczną drużynę Blogaczy. Po drugie świetnie się bawiliśmy. A po trzecie nabiegaliśmy piękny czas i zajęliśmy wysoką pozycję. Mam nadzieję, że w maju wystartujemy ponownie i liczę, że tym razem złamiemy "trójkę".
Poza sztafetą maratońską na początku miesiąca pobiegłem w Bojanowie, czyli, jak to podsumował autochton (Bojanowczanin?), jechałem sto kilometrów, żeby pobiec dwanaście...

5. Półmaraton (czerwiec)
Wprawdzie trenowanie mi nie szło ale w Grodzisku pobiegłem i mimo teoretycznego braku formy i niesprzyjającej pogody udało mi się nadszarpnąć życiówkę, a uzyskany wynik stał się podstawą do określenia celów na jesienny maraton.
Dodać niestety należy, że w czerwcu również zawisło nade mną swoiste fatum i ze względów zdrowotnych nie pobiegłem w żadnym z dwóch quasi-górskich biegów.

6. Przerwa wakacyjna (lipiec/sierpień)
Przerwa była owszem, ale tylko od startów. Oba miesiące solidnie (przynajmniej pod kątem biegowym) przepracowałem na treningach.

7. Półmaraton (wrzesień)
Półmaratonu nie było. Byłem zbyt "sponiewierany" Maratonem Wrocławskim, a właściwie warunkami w jakim przyszło go (nie tylko mnie) przebiec. Dodatkowo przyplątało się przeziębienie, więc zamiast jechać do Gniezna, siedziałem w domu.

8. Maraton (październik)
Jesienny maraton to sukces na własnym podwórku. Wydawało mi się, że wyznaczyłem sobie bardzo ambitny cel (3:45) a udało się pobiec o prawie trzy minuty szybciej, a życiówkę poprawić o ponad siedemnaście minut. I co istotne, uzbierałem na Koronę!

9. Zamkniecie sezonu (listopad)
Na zamknięcie sezonu przebiegłem zgodnie z planem półmaraton w Kościanie (nowy lepszy o ponad trzy i pół minuty rekord życiowy), a także dwa przełaje na dystansie 5 km - Eliminatora i pierwszy bieg trzeciego cyklu GP (tutaj bez życiówek).

Reasumując...
Największe porażki związane są z brakiem startów (czyli nie startowaniem z powodów różnych):
- II Grand Prix Poznania w biegach przełajowych
- Biegi quasi-górskie w czerwcu
Największe sukcesy:
- Maratony w Dębnie i w Poznaniu (zwłaszcza w Poznaniu),
- Powstanie drużyny Blogaczy i udział w sztafecie maratońskiej
- Poprawienie rekordów życiowych na wszystkich dystansach (oprócz 15 km, ale nie startowałem).

Taki był oto sezon niedawno miniony. Poznania planów na sezon 2011/12 możecie się spodziewać niebawem, choć tu i ówdzie kilku rąbków "tajemnicy" wszakże już uchyliłem...

8 komentarzy:

  1. Ogromne sukcesy! Życzę Ci kolejnych w nowym roku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem tylko tyle...kawał dobrej biegowej roboty i świetny pomysł ze sztafetą :) Cieszę się, że miałem okazje wystąpić w barwach Blogaczy i już szykuję się na zdecydowany progres czasowy na mojej zmianie w przyszły roku ;) Trójkę musimy połamać obowiązkowo!

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałeś świetny sezon. Szczególnie wynik w maratonie robi wrażenie. A na Ekidenie musimy złamać te 3h! Ja szykuję się do swojego podsumowania.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo solidne podsumowanie, gratuluję sukcesów!

    A jechać 100 km, żeby przebiec 12 - bezcenne :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajne podsumowanie, świetnie przepracowałeś rok, co pokazują Twoje wyniki! Co do porażek czy rzeczy które wypadły z kalendarza, to bez przesady - nie jesteśmy robotami ani samotnymi satelitami - otacza nas tyle osób i tyle okoliczności może się pojawić, że prawie nierealne jest zrealizowanie wszystkich planów ułożonych na początku roku. Ja również chetnie powtórzę sztafetę którą wspominam jako mój najfajniejszy bieg 2011 roku!

    OdpowiedzUsuń
  6. Chylę kapelusza ;)Gratki i brawa Bartek! tak trzymaj ! pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki Wszystkim za gratulacje - oczywiście nie po to tu o swoich poczynaniach wypisuję, ale to niezmiernie miłe:)
    @Ava, Krzysiek, Mauser, liczę na to, że wystartujemy w niezmienionym składzie oraz że zbierzemy drugi:)
    @Ava, chyba użyłem "za dużego" słowa... Zamiast "niepowodzenie" byłoby lepsze niż "porażka". Oczywiście nie winię siebie za to na co nie mam wpływu, co nie zmienia faktu, że żałuję tej kumulacji biegów, na które nie dotarłem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratulacje - też bym chciał za rok takie podsumowanie móc zrobić. Mam obawy że i u mnie ilość imprez które z różnych powodów (najczęściej rodzinnych) nie wypalą będzie za duża. Chociaż u ciebie to mam wrażenie że najważniejsze zaliczyłeś wszystkie - przede wszystkim KORONA :)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...